Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.
—   187   —

— Zatem innemi schodami.
I inną udali się drogą. Przybywszy do wielkiej galerji, Raul spostrzegł lokaja w liberji hrabiego de Guiche, który biegł naprzeciw niemu.
— Co takiego?... — zapytał Raul.
— Pan hrabia pisze do pana, a ja z listem szukam pana przeszło godzinę.
Raul zbliżył się do Athosa, aby rozpieczętować list.
— Pozwól, panie — rzekł.
— Proszę cię.
„Kochany Raulu — pisał hrabia de Guiche — mam z tobą pomówić we własnym interesie, a że wiem, iż powróciłeś, proszę cię, przybywaj jaknajśpieszniej“.
Zaledwie skończył czytać, kiedy na zakręcie galerji, lokaj w liberji Buckinghama, poznając Raula, zbliżył się do niego.
— Od księcia milorda — rzekł.
— O!... — zawołał Athos — widzę, że jesteś zajęty, jak wódz na polu bitwy; bywaj zdrów, sam znajdą d‘Artagnana.
— Wybacz, panie — rzekł Raul.
— Wybaczam i bądź zdrów, Raulu. Znajdziesz mnie do jutra rana w mieszkaniu, ale o świcie wracam do Blois.
— Złożę mój szacunek.
Athos oddalił się.
Raul rozpieczętował list Buckinghama.
„Panie de Bragelonne — pisał książę — ze wszystkich Francuzów, jakich znam, najwięcej mi się podobasz i potrzebuję twojej przyjaźni. Mam tu posłannictwo, pisane w dobrej francuszczyźnie, jestem Anglikiem i lękam się, abym go źle nie zrozumiał. Podpis jest szlachetny, wiem to dobrze. Bądź łaskaw przybyć do mnie.
Przyjaciel,
Villiers, książę de Buckingham“.
— Przybędę do twego pana — rzekł Raul, odprawiając lokaja hrabiego de Guiche.
— Za godziną będą u pana de Buckingham, — dodał, dając znak posłańcowi księcia.