Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.
—   199   —

Nowy szmer dał się słyszeć, lecz tym razem szmer podziwienia i powątpiewania.
— W rzeczy samej był to niegodny podstęp — rzekł d‘Artagnan — i nie sądziłem, aby pan de Wardes z większą zarzucał mi go goryczą, aniżeli ja sam. Wiek uczynił mnie bardziej rozsądnym i wstrzemięźliwym; odpokutowałem to przewinienie ciężkiemi wyrzutami sumienia. Ale odwołuję się do was, panowie, było to w roku 1626, a był to czas, o którym szczęście to dla was, że wiecie tylko z podania; był to czas, w którym pod względem miłości nie robiono skrupułów. Byliśmy wówczas młodymi wojakami, ustawicznie na wojnie, to zwycięzcy, to pokonani; miecza nie chowaliśmy do pochwy i codzień byliśmy gotowi umrzeć. Wojna uczyniła nas srogimi, a kardynał o nic niedbającymi. Zresztą żałowałem pomimo to mojego czynu i dziś go jeszcze, panie de Wardes, żałuję.
— Tak, panie, rozumiem to, że czyn sam sprowadził żal, ale pomimo to, na zawsze zgubiłeś kobietę. Ta, o której mówię, unikając hańby, upadając pod wstydem, opuściła Francję i niewiadomo, co się z nią stało.
— Panie — odezwał się hrabia de la Fere, wyciągając rękę do pana de Wardes ze złowróżbnym uśmiechem — mogę cię zapewnić, że tu, pomiędzy nami, są ludzie, którzy ją poznają po opisie, jaki ja podam. Była to kobieta, mająca lat dwadzieścia pięć, szczupła, blada, jasnowłosa, która w Anglji wyszła za mąż.
— Za mąż wyszła!... — rzekł de Wardes.
— Pan nie wiesz o tem?... przekonaj się zatem, że my lepiej od ciebie wiemy o wszystkiem. Czy wiesz, że zwykle nazywano ją Milady, nie dodając innego tytułu.
— Tak, panie, wiem o tem.
— Boże!... — zawołał Buckingham.
— Kobieta ta, która pochodziła z Anglji, powróciła do Francji, po trzykroć knując zamiar śmierci przeciw panu d‘Artagnan, przyznaję, miała słuszność, bo pan d‘Artagnan ją zhańbił. Ale tego nie można nazwać sprawiedliwością w Anglji, ta sama kobieta zwodniczemi środkami ujęła młodzieńca, nazwi-