Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.
—   201   —

jemnie nam było myśleć, że uczucie delikatności i uczciwości, stępione w starych, żyje z całą mocą w młodzieży.
De Wardes ścisnął usta i pięści, widocznie niespokojny, jak się skończy mowa, której wstęp był zachęcający.
— Jak więc stało się — rzekł dalej d‘Artagnan — że pan zarzuciłeś wicehrabiemu de Bragelonne, iż nie zna swej matki?
Oczy Raula zabłysły.
— Kawalerze — zawołał — to moja osobista sprawa.
De Wardes uśmiechnął się złośliwie.
D‘Artagnan ramieniem odepchnął Raula.
— Nie przerywaj mi, młodzieńcze — rzekł.
I dumnie spoglądając na pana de Wardes, dodał:
— Wnoszę tu kwestję, której nie rozwiązuje się mieczem. Wnoszę ja przed ludzi honorowych, którzy nieraz dowiedli swojej dzielności. Wybrałem ich naumyślnie. Ci panowie wiedzą, że wszelka tajemnica, o którą walczy się, przestaje być tajemnicą, powtarzam więc, panie de Wardes, dlaczegoś obraził młodzieńca, obrażając zarazem jego ojca i matkę?
— Zdaje mi się — odpowiedział de Wardes — że mowa jest dozwolona, kiedy ją można wesprzeć wszelkiemi środkami, jakich może użyć człowiek uczciwy.
— Panie, racz nam powiedzieć, jakie to są środki, któremi człowiek uczciwy poprzeć może obmowę? Mieczem. Jeżeli tak sądzisz, brak ci zdrowego rozsądku, religji i, honoru. Narażasz życie wielu osób, nie mówiąc o twojem, które nam się awanturniczem wydaje. Zresztą, mój panie, wszystkie mody mijają i moda pojedynku przemija, nie mówiąc o postanowieniu Jego Królewskiej Mości, które ich zabrania. Dla utrzymania więc swojego rycerskiego honoru, zażądasz pan przebaczenia od pana de Bragelonne i usprawiedliwisz lekkomyślność swoich wyrażeń. Szlachectwo i czystość jego rodu wyryte są nietylko w jego sercu, ale nadto objawiają się w każdym czynie życia. Panie de Wardes, uczynisz to samo, co ja, stary żołnierz, uczyniłem przed twoim młodzieńczym wąsem.
— A gdybym nie uczynił?... — zagadnął pan de Wardes.
— Zobaczyłbyś, coby nastąpiło wtedy.