Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXVII.
BAISEMEAUX DE MONTLEZUN.

Po nieco przykrej nauce, jaka dano panu de Wardes, Athos i d‘Artagnan zeszli razem ze schodów, prowadzących na dziedziniec Pałacu Królewskiego.
— Bądź przekonany — rzekł Athos do d‘Artagnana — Raul nie ujdzie przed złością pana de Wardes, który wydaje się o tyle złośliwym, o ile jest walecznym.
— Znam takich junaków — odrzekł d‘Artagnan — wiesz, że miałem rękę pewną i muskularną a jednak ojciec jego dał mi dużo do roboty. Trzeba było widzieć, jak odbijałem jego ciosy.O!... mój przyjacielu, o takiego szermierza dzisiaj niełatwo! miałem rękę, która sekundy nie była w spoczynku, rękę, jak żywe srebro, znasz ją, Athosie, boś nieraz był świadkiem. Nie stal błyskała w mojej ręce, ale wąż, który wił się na wszystkie strony, i to się kurczył, to wyciągał, aby pewniej ugodzić; i ja wyciągałem się na sześć stóp i znowu kurczyłem na dwie, rzucałem się na przeciwnika i odskakiwałem od niego: Nie było człowieka, któryby się oparł tej piekielnej sile. A przecież de Wardes, ojciec jego, dużo mi dał do czynienia i pamiętam, że, po walce, rękę miałem strudzoną.
— A więc miałem słuszność, — odrzekł Athos, — syn będzie ścigał Raula i znajdzie go; bo Raula łatwo znaleźć do walki.
— Prawda, mój przyjacielu, ale Raul jest rozważny; Raul będzie czekał wyzwania, a wtedy jego położenie wyborne. Król nie będzie się mógł gniewać, a zresztą znajdziemy środek prze-