Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.
—   207   —

uprzedziłem cię, że nastąpi uwięzienie, ale dlaczegóż sam przybyłeś?...
— Przybyłem, bo chciałem z panem pomówić.
— I nie kazałeś mnie o tem uprzedzić?...
— Czekałem, — odpowiedział pokornie pan Baisemeaux.
— Żegnam cię, przyjacielu — rzekł Athos do d‘Artagnana.
— Pozwól, że cię przedstawię panu Baisemeaux de Montlezun, gubernatorowi Bastylji.
Baisemeaux skłonił się i Athos nawzajem.
— Ale wy powinniście znać się — rzekł d‘Artagnan.
— Tak, przypominam sobie nieco, — odpowiedział Athos.
— Czy nie przypominasz sobie, mój przyjacielu, Baisemeaux, owego gwardzisty królewskiego, z którym żyliśmy w przyjaźni za czasów kardynała.
— Doskonale — rzekł, Athos, poufale witając.
— Hrabia de La Fere, który nosił przezwisko Athosa, — rzekł d‘Artagnan do ucha panu de Baisemeaus.
— On sam, ale przejdźmy do rzeczy, pomówmy z sobą.
— Dobrze.
— Najprzód, co do rozkazu, bo to przedewszystkiem; otóż król odwołał swój rozkaz uwięzienia.
— To źle!...
— To źle? — podchwycił d‘Artagnan z uśmiechem.
— Zapewne — odrzekł gubernator Bastylji, — więźniowie, to moje bogactwo.
— Prawda, ale ja nie patrzyłem na rzecz w tem świetle.
— Zatem niema rozkazu.
I Baisemeaux westchnął znowu.
— Ty, panie d‘Artagnan, — mówił, — wspaniała masz posadę. Kapitan muszkieterów!... to bardzo pięknie.
— Prawda; ale nie widzę przyczyny, abyś mi zazdrościł, ty, gubernator Bastylji, komendant pierwszego zamku we Francji.
— Wiem o tem — rzekł smutnie Baisemeaux.
— Jak widzę, lubisz lamentować, a przecie, kto ma 50,000 liwrów rocznego dochodu, niema się na co skarżyć.
— Bodajby to tak było, panie d‘Artagnan.