Fouquet obecny był na grze u króla. Zdawać się mogło, że odjazd Buckinghama stał się balsamem na wszystkie te serca, przedtem tak rozjątrzone.
Brat królewski, promieniejący radością, porozumiewał się z matką tysiącem znaków, pełnych czułości. Hrabia de Guiche nie mógł się rozstać z Buckinghamem, i pomimo zajęcia się grą, rozmawiał z nim o jego przyszłej podróży. Buckingham, zamyślony i smutny, jak człowiek mężnego serca, gdy raz już coś postanowi, słuchał mowy hrabiego i od czasu do czasu posyłał bratowej królewskiej spojrzenia, pełne żalu i bezbrzeżnej pieszczoty.
Księżna pogrążona w upojeniu, myśl całą miała zwróconą na grającego z nią króla; książę żartował z niej trochę z powodu jej znacznej wygranej; a de Guiche nie był w stanie ukryć najwyższej radości.
Księżna przyjmowała chętnie uśmiechy, nadskakiwania i westchnienia Buckinghama obecnego; lecz wzdychać, uśmiechać się i padać na kolana zdaleka, naco się to zdało?... Podmuchy cieśniny, które ładowne okręty porywają, czyli można wiedzieć, gdzie zanoszą westchnienia?... Książę zmiany tej nie taił przed sobą; serce też jego śmiertelnie nią było zranione. Tkliwy, szlachetny i zdolny do głębokiego przywiązania, przeklinał dzień, w którym namiętność opanowała jego serce. Chłodły też stopniowo spojrzenia, rzucane na bratowę królewską,