cej figurki, jaka był mizerny mieszczanin, przybywający na koniu.
Co prawda, wszystko dobrze się składa, mój panie. Pan gubernator przygotowywa się do wyjazdu, tam w dziedzińcu stoi zaprzężona kareta; nie będzie więc miał potrzeby wychodzić na spotkanie pana, lecz zobaczy się z nim w przejeździe.
Aramis skinął potakująco głową; nie życzył sobie, aby miano o nim zbyt wysokie wyobrażenie; w milczeniu więc czekał cierpliwie wsparty na łęku od siodła. Dziesięć minut upłynęło zaledwie, gdy zaturkotała kareta gubernatorska. Słychać było, że zatrzymuje się przed drzwiami. Ukazał się gubernator, wsiadł i gotów był do odjazdu.
Nagle ujrzał Aramisa na koniu, oczekującego na podwórzu.
W tejże chwili wydaj okrzyk radości; wysiadł a raczej wyskoczył z karety i, dopadłszy do Aramisa rozpływał się w przeproszeniach, pochwycił go za obie ręce i ściskał z zapałem, że o mało ich nie ucałował.
— Przywiozłem pięć tysięcy pistolów — rzekł zcicha Aramis.
Oblicze gubenatora tak się rozjaśniło, iż, gdyby więźniowie zobaczyli go w tej chwili, sądzićby mogli, że jakiego księcia krwi przyjmuje u siebie.
Udali się tedy do mieszkania gubernatora.
Dość okazały przedsionek, schody z białego kamienia, prowadziły do apartamentów Baisemeaux. Ten ostatni przebył przedpokój, salę jadalną, gdzie przygotowywano do śniadania, otworzył ukryte drzwiczki, i zamknął się wraz ze swoim gościem w gabinecie, którego okna skośnie wychodziły na dziedzińce i stajnie.
Baisemeaux ze czcią prawdziwie nabożną, właściwą ludziom przejętym wdzięcznością, usadził prałata w fotelu. Gubernator sam wszystko przygotował, fotel z oparciem na ręce, poduszkę pod nogi, stolik na kółkach, aby można było na nim wesprzeć dłonie. Własnoręcznie też złożył na tem stoliku, z przejęciem czysto religijnem worek złota, wniesiony na górę przez jednego z żołnierzy, który to uskutecznił z niezwykłą powagą. Żołnierz wyszedł. Baisemeaux zamknął drzwi za nim, zasłonił firankę
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.
— 223 —