mój adres, lecz dlaczego do pana Fouquet udać się miałeś po niego.
— A!.. — rzekł Baisemeaux, — ponieważ do pana Fouquet należy Belle-Isle....
— Cóż stad?...
— A Belle-Isle należy do djecezji Vannes, gdzie pan jesteś biskupem.
— Kochany panie Baisemeaux, skoro wiedziałeś, iż jestem biskupem Vannes, nie potrzebowałeś zatem pytać o mój adres pana Fouquet.
— Jakto, mój panie, — rzekł Baisemeaux, czując się pzypartym do muru, — miałżebym popełnić jaką nieroztropność?... Jeżeli tak jest, proszę cię o przebaczenie.
— Cóż znowu!... A czemże mógłbyś ja popełnić?... zapytał za spokojem Aramis.
I, nadając swej twarzy wyraz pogodny i darząc gubernatora uśmiechem, Aramis pytał się sam siebie, jakim sposobem Baisemeaux, nie znając jego adresu, wiedział jednak, iż Vannes było jego rezydencją.
— Wyjaśnię to, — rzekł sobie w duchu.
Następnie odezwał się głośno:
— Słuchaj!.. gubernatorze kochany — rzekł, — czy chcesz, byśmy załatwili nasze rachuneczki?..
— Jestem na rozkazy. Lecz powiedz mi wprzód monsiniorze...
— Co takiego?..
— Czy nie zrobisz mi zaszczytu zasiąść, jak zwykle do śniadania ze mną?...
— Czemuż nie, jak najchętniej.
— Rad jestem bardzo!..
Baisemeaux po trzykorć uderzył w blaszkę.
— Co to ma znaczyć?.. — zapytał Aramis.
— To znaczy, że mam kogoś na śniadaniu, więc służba powinna stosownie do tego postępować.
— Tam do djabla!... i dzwonisz trzy razy. Wiesz co, kochany
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/226
Ta strona została uwierzytelniona.
— 226 —