Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.
—   244   —

— A czy tęsknisz za mamką i tym służącym?
— Płakałem bardzo, kiedy pomarli.
— Czy oni poumierali już wtedy, gdy tu byłeś, czy też przed przybyciem twojem do więzienia?
— W wigilję tego dnia, w którym mnie uwięziono.
— Oboje jednocześnie?
— Oboje.
— W jakiż sposób uwięziono cię?
— Jakiś mężczyzna przyjechał po mnie, kazał mi wsiąść do karety, której drzwiczki zamknięto na klucz, i tutaj mnie przywiózł.
— A czy poznałbyś tego mężczyznę?
— Miał na twarzy maskę.
— Wszak prawda, że to szczególniejsza historja?.. — rzekł pocichu Baisemeaux do Aramisa.
Aramisowi tchu w piersiach brakło.
— Tak, bardzo niezwykła — wyszeptał.
— Lecz co najdziwniejsze, że on nigdy ze mną nie mówił o tem, co teraz opowiada.
— Może być dlatego, iż nigdy nie pytałeś, panie Baisemeaux.
— Być może — odparł tenże — nie jestem ciekawy. No, ale spójrz pan na ten pokój: ładny, nieprawdaż?
— Bardzo ładny.
— Obicia, dywany...
— Wspaniałe.
— Założyłbym się, że nic podobnego nie miał, zanim tu przybył.
— I ja tak sadzę.
Następnie, zwarcając się do młodzieńca:
— Czy pan nie pzypominasz sobie, abyśbył odwiedzany przez kogoś nieznajomego, lub nieznajomą?.. — zagadnął go Aramis.
— O! i owszem! trzykrotnie odwiedzała mnie kobieta; za każdym razem powóz jej zatrzymywał się przed bramą, ona wchodziła zakryta gęstą zasłoną, którą uchylała gdyśmy pozostawali sam na sam, zamknięci na klucz.
— Przypominasz sobie tę kobietę?