— O! Boże!... — wykrzyknął olśniony Fouquet.
— Powiedz mi... czy będziesz szczęśliwym, gdy twoją zostanę, twoją duszą i ciałem?...
— Jest to dla mnie szczyt szczęścia!...
— Bierz mnie więc. Lecz skoro ja poświęcam dla ciebie przesąd, ty poświęć dla mnie skrupuły, przyjmij ode mnie to złoto.
— To twoja ruina!... — wykrzyknął Fouquet, burząc ręką papiery i złoto — tam miljon się zawiera...
— Zgadłeś!... Drogie kamienie moje, które na nic mi się nie przydadzą, jeżeli mnie nie będziesz kochać; a zbyteczne mi będą, jeżeli pokochasz mnie tak, jak ja ukochałam ciebie!...
— O!... tego już nadto!... co za nadmiar szczęścia!... — zawołał Fouquet. — Zwyciężyłaś, poddaję się: bodaj dla uświęcenia takiego zaparcia się siebie. Przyjmuję posag...
— Masz i kobietę — szepnęła margrabina, rzucając mu się w objęcia.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/265
Ta strona została uwierzytelniona.
— 265 —