Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXXV.
TERYTORJUM BOŻE.

Tymczasem Buckingham i de Wardes odbywali po koleżeńsku i w najlepszej komitywie podróż z Paryża do Calais.
De Wardes, udręczony myślą, iż ten Anglik przemocą nieledwie powlókł go za sobą, swoim subtelnym umysłem wynajdywał sposoby oswobodzenia się z tych więzów; lecz żadnej rady nie było, zmuszony się widział odpokutować za złośliwość swoją i uszczypliwy dowcip. Ci, którym mógłby się zwierzyć, ufając w ich rozum, wyśmieliby go z powodu wyższości, jaką miał nad nim książę. Inni znowu, umysły ociężale i więcej stateczne, powołaliby się na rozkazy królewskie, zabraniające pojedynku. Stąd wynikło, iż po gruntownej rozwadze, do Wardes nie cofnął się i pojechał z księciem.
Szóstego dnia podróży przybyli do Calais.
Już w wigilję tego dnia, służba książęca puściła się przodem, dla przygotowania statku. Była nim barka, przeznaczona dla podpłynięcia do jachtu, który przymocowany został na linach w odległości paru strzałów armatnich od wpuszczonej w morskie fale przystani.
Cała załoga książęca przewieziona została na pokład jachtu, a wtedy służba powróciła, aby oznajmić księciu, iż wszystko gotowe i że gdyby zechciał odpłynąć wraz z panem francuskim, na nich jedynie oczekiwano. Nikt bowiem nie przypuszczał, ażeby szlachcic francuski miał do uregulowania z milordem inne, prócz wypływających z najszczerszej przyjaźni,