Aramis spojrzał na Porthosa, jakby zapytywał, czy to wszystko prawda i czy nie ma ukrytego fortelu pod pozorem obojętności. Jednak w tej samej chwili, jakby się zawstydził, że do tak słabej ucieka się pomocy, i zebrał wszystkie siły do nowego ataku i nowej obrony.
— Mówiono mi — rzekł — że byłeś w nieporozumieniu z dworem: lecz wyszedłeś z niego, jak zawsze z chwałą i korzyścią.
— Ja!... — zawołał muszkieter, zanosząc się od śmiechu, aby ukryć swoje pomieszanie, albowiem z tych słów Aramisa mógł się domyślać, że wie o stosunkach jego z królem. — Ja! opowiedz mi to, zacny biskupie.
— Mówiono mi, mnie biednemu kapłanowi, zagrzebanemu w pustyni, że król wziął cię za powiernika w swoich miłostkach.
— Z kim?
— Z panną Mancini.
D‘Artagnan odetchnął.
— O! ja temu nie przeczę — odpowiedział.
— Mówią, że król zabrał cię pewnego dnia na most Blois, gdy jechał na spotkanie z swoją kochanką.
— I to prawda — rzekł d‘Artagnan. — A to wiecie o tem? ale także i to wiedzieć wam należy, te tego samego dnia, prosiłem o uwolnienie ze służby.
— Naprawdę?
— Tak.
— I wtedy udałeś się do hrabiego de la Fere?
— Wtedy.
— I do mnie?
— Tak.
— I do Porthosa?
— I do Porthosa.
— Żeby nas tylko odwiedzić?
— Przeciwnie; myślałem, że nie macie nic do roboty i chciałem was zabrać do Anglii.
— Rozumiem, i wtedy wykonałeś to sam, cośmy we czterech mieli wykonać. Nie myślałem, abyś tak bardzo przyczynił się
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.
— 27 —