stej grzeczności, i nie było kobiety, któraby pochwalić się mogła specjalnemi względami. Łatwo było przewidzieć, iż dzień, w którym się on ukaże w całym swoim blasku, stanie się jutrzenka nowego panowania; lecz dotąd pozostawał zamknięty w sobie. Korzystał też z tego pan de Guiche, aby stać się królem szalejącego z miłości dworu. Mówiono o nim, że jest w najlepszych stosunkach z panną Montalais; że jest nieodstępnym towarzyszem panny Chatillon; a on dla jednej tylko miał oczy i uszy. Rozgościł się też nieznacznie u księcia pana, który, jak mógł, zatrzymywał go w swoim domu. Nie wzdragał się też zbytecznie, lecz gdy księżnej nie było, bawił za krótko; a skoro tylko się ukazała zbyt długo przeciągał swoją bytność. Zauważyli to wszyscy, a w szczególności zły genjusz domowy, kawaler Lotaryński. Kawaler Lotaryński zatem, widząc, iż de Guiche zadamawia się coraz bardziej, uciekł się do ostatecznego środka. Zniknął, zostawiając księcia w kłopocie. Pierwszego dnia książę nie szukał go wcale, pozostał mu de Guiche, który obok częstego przebywania z kisężną, małżonkowi jej mężnie poświęcał godziny w dzień i podczas nocy. Drugiego dnia jednak książę, nie znalazłszy pod ręką nikogo, pytał, gdzie się podział kawaler Lotaryński.
Nikt nie wiedział. De Guiche, spędziwszy ranek z księżną na dobieraniu haftów i ferndzli, szedł potem pocieszać księcia. Lecz po obiedzie znowu wypadało obejrzeć tulipany lub ametysty; powracał więc do gabinetu księżnej. Książę pozostawał sam: była to pora, w której się ubierał i uczuł się najnieszczęśliwszym z ludzi; znowu zapytał, co się stało z kawalerem.
— Nikt nie wie, gdzie go szukać — brzmiała odpowiedź, udzielona księciu.
Książę, nie wiedząc, co począć z nudami, w szlafroku i ufryzowanej peruce udał się do małżonki.
Zastał tam mnóstwo ludzi, szepczących, rozbawionych do śmiechu; tutaj gromadka kobiet, otaczająca mężczyznę, tam Malicorne i Manicamp, napastowani przez Motalais, pannę de
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/273
Ta strona została uwierzytelniona.
— 273 —