Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.
—   282   —

— O! niema powodu śpieszyć się; niebezpieczeństwo nie jest tak wielkie, zwłaszcza, iż niema tu mowy ani o niebezpieczeństwie, ani o namiętnościach; chodziło tu jedynie o obawę zachowania przyjaźni Waszej Królewskiej Wysokości dla mnie. Odkąd mi ją przyznajesz z tak miłem zapewnieniem, o niczem więcej nie myślę.
Książę potrząsnął głową, jakby chciał powiedzieć:
— Jeżeli ty nie myślisz o niczem, za to ja mam pełna głowę zupełnie innych rzeczy.
Ponieważ nadeszła godzina obiadowa, książę posłał z oznajmieniem do małżonki. Odpowiedziano, iż księżna nie może być obecną przy ogólnym stole i zje obiad u siebie.
— Jam temu nie winien — rzekł książę — dziś rano, wpadłszy pośród ich muzykę i hałasy, wyglądałem na zazdrośnika, a teraz boczą się na mnie.
— Obiad przejdzie nam samotnio — z westchnieniem odezwał się kawaler — żal mi pana de Guiche.
— O! de Guiche nie długo się przeprosi, to poczciwa natura.
— Wasza Królewska Wysokość — rzekł nagle kawaler — przyszła mi szczęśliwa myśl: nieraz w rozmowie mogę Waszą Królewską Wysokość podburzyć i natchnąć urazą przeciw niemu. Wypada więc, abym został pośrednikiem... Pójdę poszukiwać hrabiego i sprowadzę go tutaj.
— Z największą chęcią, ruszaj...
Kawaler wyszedł, zwołał wszystkich swoich ludzi, rozdając im przeróżne rozkazy. Rozbiegli się w rozmaitych kierunkach; zatrzymał jednego tylko pokojowca.
— Dowiedz się — rzekł mu — i to natychmiast, czy pan de Guiche nie jest u księżnej. Namyśl się; jakby się tu dowiedzieć.
— Bardzo łatwo, panie kawalerze; zapytam Malicorna, który dowie się od panny Mantalais. Tylko muszę powiedzieć, iż próżne będzie pytanie, gdyż wszystka służba pana de Guiche rozeszła się: zatem i pan ich pewno wyjechał.
— Dowiedz się jednakże.