z tej przerwy i podszedł do księżnej i pana de Guiche z ukłonem, chcąc dać do zrozumienia, że tem jednem powitaniem łączy ich oboje, jako panią i pana domu.
Książę zbliżył się także:
— Zachwycony jestem — odezwał się głosem ochrypłym; — przychodzę tu, myśląc iż panią zastanę chorą i smutną, gdy tymczasem zastaję cię pogrążoną w nowych uciechach; prawdziwie, co za szczęście! Dom mój jest najweselszym na całym świecie.
A zwracając się do pana de Guiche, rzekł:
— Hrabio, nie wiedziałem, iż jesteś tak dzielnym tancerzem.
Potem znowu do żony:
— Bądź lepszą dla mnie — rzekł z goryczą, która kryła gniew, wrzący w jego piersi — za każdym razem, gdy bawić się tak u ciebie będą, zaproś i mnie... Jestem bardzo opuszczonym księciem.
De Guiche odzyskał pewność siebie i z wrodzoną sobie dumą, z którą tak mu było do twarzy, wyrzekł:
— Wasza królewska wysokość wie dobrze, iż całe moje życie jest na jego usługi; skoro zajdzie potrzeba oddania go, w każdej chwili jestem gotowy; dziś zaś chodzi tylko o taniec przy dźwięku skrzypiec, tańczę zatem.
— I masz zupełną słuszność — odparł ozięble książę. — A wreszcie, pani — ciągnął dalej — nie zwracasz uwagi na to, że twoje damy pozbawiają mnie moich przyjaciół: pan de Guiche nie do pani, a do mnie należy. Jeżeli podoba ci się obiad jeść beze mnie, masz swoje damy. Gdy ja znajduję się w tym wypadku, mam swoją szlachtę; nie ogałacajże mnie ze wszystkiego.
Księżna odczuła wyrzut i nauczkę. Zarumieniła się aż po oczy.
— Panie — odrzekła — przybywając na dwór francuski, nie wiedziałam, że tego rzędu co ja księżniczki są tu traktowane, jak kobiety tureckie. Nie wiedziałam, iż wzbronione jest widywanie mężczyzn; lecz, skoro taka jest wola twoja, zastosuję
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/286
Ta strona została uwierzytelniona.
— 286 —