Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/298

Ta strona została uwierzytelniona.
—   298   —

— Nie, pani, nie — z żywością przerwał jej król. — Uspokój się. O! ty płaczesz! zaklinam cię, niech cię to nie zasmuca.
Ona jednakże płakała, łzy gradem spływały jej na ręce. Król ujął jedną z, tych rąk i spił z niej jedną z tych łez.
— Więc Guiche jest ci zupełnie obojętny? — rzekł król z większym niepokojem, niż przystało na pośrednika:
— Ależ najzupełniej.
— Mogę zatem uspokoić mego brata?
— E! Najjaśniejszy Panie, nic na świecie nie uspokoi go. Nie myśl, ażeby on był zazdrosny. Książę słucha niedobrych podszeptów, on ma niespokojny charatker.
— Można go mieć, gdy chodzi o ciebie!
Księżna spuściła oczy i milczała. Król uczynił to samo. Rączkę jej trzymał ciągle w swej dłoni. To krótkie milczenie wiekiem się zdawało.
Księżna łagodnie usunęła rękę. Odtąd już pewna była wygranej.
— Lecz tymczasem — podjął król — jakie dać zadośćuczynienie bratu mojemu?...
— Mój wyjazd.
— Znowu to samo!... — bez namysłu zawołał król, co tak wyglądało, jakgdyby od kilku minut zaszła jakaś zmiana, która powinna była zachwiać postanowieniem księżnej.
Najaśniejszy Panie, szczęśliwą być tu już nie mogę — rzekła. — Pan de Guiche zawadza księciu. Czy i jemu także każą odjechać?...
— Czemu nie, jeżeli zajdzie potrzeba?... — odparł z uśmiechem Ludwik XIV-ty.
— A!... więc teraz kolej na pana de Guiche!... żal mi go będzie, uprzedzam cię, Najjaśniejszy Panie.
— Uprzedzam cię, iż jako dobry brat, gotów jestem znienawidzieć pana de Guiche.
— A!... Najjaśniejszy Panie — miękkim głosem przemówiła księżna — nie przejmuj się sympatiami ani też nienawistnemi uczuciami księcia. Pozostań królem; tobie i wszystkim lepiej z tem będzie.