Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XL.
DORADCY.

Król wyszedł od księżny w stanie wielkiego wzburzenia, nie będąc zdolny sam sobie z niego zdać sprawy. Czemu pogardzał niegdyś, nienawidził prawie księżny?... Czemu teraz tę samą kobietę znalazł tak piękną, czemu dlań była tak: pożądaną i nietylko chwilowo, lecz bezustannie czuł się zajętym tą czarodziejką?
Dlaczego nareszcie księżna, której oczy i dusza w inną stronę były zwrócone, od tygodnia już tak dziwnie łaskawie zwracała je ku królowi, dając do myślenia, iż zaszło pomiędzy nimi pewne porozumienie:
Skłonność księżnej do króla łatwą jest do wytłomaczenia: była młodą kokietką, żądną najwyższych uwielbień. Nic więc dziwnego, iż stopniowo, po zerwanych przymusowo uwielbieniach Buckinghama, potem Guicha, który przewyższał pierwszego bodaj dlatego tylko, iż był nowością, co u kobiet największą stanowi wartość, księżna zapragnęła uwielbień króla, będącego w królestwie całem, nietylko że najpierwszym, lecz najpiękniejszym i najwięcej posiadającym powabów umysłowych.
Co się zaś tyczy nagle zrodzonej w Ludwiku namiętności dla bratowej, fizjologia tłómaczyłaby ją formułkami oklepanemi, a badacz natury dałby jej za podstawę zasadę powinowactwa z wyboru.
Ludwik, powróciwszy do siebie, w duszy uznał księżnę za