Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/303

Ta strona została uwierzytelniona.
—   303   —

Z przyjemnością przekonałem się tedy, iż obawy twoje były bezpodstawne.
Książę, patrząc badawczo na króla, rzekł poważnym tonem:
— Skoro Wasza Królewska Mość uznałeś niewinność księżnej, przed czem uchylam z pokorą czoło, jako przed wynikiem mądrości królewskiej, czy raczyłeś wejrzeć także w postępowanie tych, co są sprawcami skandalu, na który się uskarżam?...
— Słuszna twoja uwaga, bracie; postaram się o to.
Słowa te trąciły jakoby rozkazem i pociechą jednocześnie. Zrozumiał to książę i odszedł. Ludwik zaś znowu poszedł do matki; czuł on potrzebę dokładniejszego rozgrzeszenia, niż to, którego dostąpił u brata. Anna Austriacka nie miała powodu być równie pobłażliwą dla pana de Guiche, jaką była dla Buckinghama. Z pierwszych słów odgadła zaraz brak surowości w Ludwiku, postanowiła zatem być nieubłaganą. Był to jeden ze zwykłych wybiegów dobrej królowej, którym posługiwała się, chcąc gruntownie zbadać prawdę. Lecz Ludwik przestał już być nowicjuszem, królem był prawie od roku. W ciągu tego czasu miał sposobność nauczyć się ukrywania myśli swych i uczuć. Słuchając mowy Anny Austriackiej, nie przeczył jej ani gestem, ani spojrzeniem, aby tym sposobem podpatrzyć, do czego dąży królowa, i zrozumiał ze spojrzeń wymownych i niektórych zręcznych półsłówek, iż matka jego, biegła w przedmiocie spraw sercowych, jeżeli nie odgadła, to przynajmniej podejrzewała jego skłonność do księżny. Ze wszystkich jego stronniczek, największe znaczenie miała Anna Austriacka, z niechętnych zaś ona była najniebezpieczniejsza. Uciekł się więc do innego wybiegu. Księżnę obsypywał zarzutami, uniewinniał księcia, ze spokojem wysłuchał tego, co mówiła o panu de Guiche, również jak wtedy, gdy o Buckinghama chodziło. Nareszcie, widząc ją przekonaną o zwycięstwie nad nim, powrócił do siebie. Cały dwór, ożyli wszyscy ulubieńcy i poufali, a mnóstwo ich było, mieli zebrać się wieczorem dla odbycia próby baletu. Zanim nadeszła pora, biedny Guiche odbierał różne wizyty. W ich liczbie była jedna, której pragnął i obawiał się zarówno. Chodziło tu o kawalera Lotaryńskiego.