Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/309

Ta strona została uwierzytelniona.
—   309   —

mówiło widocznie na korzyść Guicha; Guiche pociągał ją więcej, niż inni. Nie mogło być już mowy ani o księciu, ani o królu, and też o milordzie, de Buckingham. W chwili obecnej Guiche panował niepodzielnie. Jednakże i książę był wcale ładny, lecz ani się umywał do hrabiego de Guiche. Wiadomo, przynajmniej tak mówią kobiety, że zachodzi ogromna różnica pomiędzy pięknością kochanka i męża.
Wszedł król.
Z jego spojrzenia, które poczynało trząść światem, jak zmarszczka na czole gromowładnego Jowisza, wszyscy odgadnąć pragnęli następstwa świeżo minionej burzy. Ludwik nie przejął się strapieniem brata. Promieniał swobodą i zadowoleniem. Nagle wpadła mu w oko strzelająca z ukosa ku księżnej niema rozmowa, prowadzona na spojrzenia, pomiędzy nią a hrabia de Guiche. Zacięły się usta królewskie, a gdy je otworzył, dał się z nich słyszeć frazes, mocno osłuchany:
— Panie moje — rzekł podchodząc do królowych — dowiaduję się, że w Fontainebleau wszystko według rozkazów moich gotowe.
Szmer zadowolenia rozszedł się po sali.
Król wyczytał na twarzach obecnych gwałtowną żądzę otrzymania zaprosin na zapowiedziane uroczystości.
— Pojadę tam jutro — dodał.
Pośród zgromadzenia milczenie głębokie.
— I polecam osobom, mnie otaczającym, aby przygotowały się towarzyszyć mi w podróży — rzekł król na zakończenie.
Wszystkie oblicza zajaśniały uśmiechem. Jeden tylko książę nie rozchmurzył czoła. Wtedy przed królem przeciągać poczęli sznurem panowie i damy, śpiesząc z podziękowaniem Jego Królewskiej Mości za wielki zaszczyt zaprosin.
Gdy przyszła kolej na pana de Guiche:
— A!... to pan — odezwał się król — nie spostrzegłem pana.
Hrabia się ukłonił. Księżna pobladła.
De Guiche otwierał już usta dla wyrażenia podziękowania.
— Hrabio!... — rzekł król — zbliża się czas wiosennych za-