Wyczytał więc na czole Colberta upokorzenie, jakiego tenże doznał.
Zdawało mu się nawet, że słyszy, jak król mówił:
— A!... panie Colbert!... miałeś dziewięć kroć sto tysięcy w kasie?...
Colbert kłaniał się, nic nie mówiąc.
Cała ta scena wdarła się do umysłu d‘Artagnana oczami i uszami.
Pierwszym wyrazem Ludwika XIV-go do muszkietera, było czułe powitanie.
Następnie pożegnał Colberta.
Ostatni wyszedł z królewskiego gabinetu blady, chwiejący się na nogach, tymczasem d‘Artagnan podkręcił wąsa.
— Lubię widzieć w takim nieładzie wiernego mi sługę, — rzekł król, podziwiając marsową postać posła.
— Uważałem za konieczny pośpiech i dlatego w takim stanie poważyłem się przedstawić Waszej Królewskiej Mości.
— Zatem ważne przynosisz mi wiadomości?... — zapytał król z uśmiechem.
— Najaśniejszy Panie, całą rzecz we dwóch wyrazach opowiem; Belle-Isle ufortyfikowana i to cudownie. Belle-Isle ma podwójny mur, cytadelę i oddzielne warownie; w porcie stoją trzy statki korsarskie, a baterje czekają tylko na działa.
— Wiem o tem wszystkiem — odpowiedział król.
— Wasza Królewska Mość wie o tem?... — zapytał osłupiały muszkieter.
— Mam nawet plany fortyfikacji, — rzekł król.
— Plany?...
— Oto są.
— W rzeczy samej... te same — rzekł d‘Artagnan — widziałem podobne.
I czoło d‘Artagnana zasępiło się.
— A!... rozumiem, — rzekł po chwili — Wasza Królewska Mość nie ufałeś mi i wysłałeś kogoś drugiego.
— Co cię to obchodzi, jakim ja wiem sposobem, dosyć, że wiem.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.
— 63 —