— Dobrze, Najjaśniejszy Panie — odrzekł muszkieter, nie usiłując nawet ukryć swojego nieukontentowania, — ale przebacz, Najjaśniejszy Panie, na co było zadawać mi tyle pracy i narażać, abym gdziekolwiek kark skręcił, pędząc z pożądaną wiadomością. Najjaśniejszy Panie, kiedy się komu nie ufa, albo ma go się za niezdolnego, to go się nie używa.
I, w zapomnieniu, tupnął nogą, z której spadł na posadzkę pył zakrwawiony.
Król patrzył się na niego i cieszył się wewnętrznie swoim triumfem.
— Panie — rzekł po chwili — nietylko wiem o Belle-Isle, ale nadto ci powiem, że ona jest moją.
— Dobrze, Najjaśniejszy Panie, nie żądam więcej, tylko racz mnie ze służby uwolnić.
— Jakto?... uwolnić ze służby?...
— Nieinaczej!... zanadto jestem dumny, abym jadł chleb królewski, nie zapracowawszy nań. Racz mnie uwolnić, Najjaśniejszy Panie.
— O!... o!...
— Błagam Waszą Królewską Mość.
— Ty się gniewasz, jak widzę.
— Bo i mam za co! Trzydzieści dwie godzin nie zsiadłem z konia, pędziłem dzień i noc, dokazałem cudu pośpiechu, przybywam jak wisielec, ręką nie mogę ruszyć, a kto inny mnie uprzedza!... jestem głupcem, Najjaśniejszy Panie, i proszę, racz mnie uwolnić ze służby.
— Panie d‘Artagnan — rzekł Ludwik XIV-ty, opierając białą dłoń na ramieniu muszkietera — to, co powiedziałem, w niczem nie uchyla mojego przyrzeczenia. Dałem słowo i dotrzymam go.
To mówiąc, młody monarcha poszedł prosto do stołu i, wziąwszy papier, złożony we czworo, rzekł:
— Oto nominacja na kapitana muszkieterów, zarobiłeś na nią, panie d‘Artagnan.
D‘Artagnan rozwinął papier i spojrzał na niego, niedowierzając własnym oczom.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
— 64 —