Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.
—   67   —

a raczej do Mazariniego, od króla Karola II-go, ofiarując nam przymierze?...
— Tak.
— Mówisz, że hrabia de La Fere jest walecznym człowiekiem?
— Najjaśniejszy Panie, ten człowiek więcej razy dobył miecza dla ojca Waszej Królewskiej Mości, niż Wasza Królewska Mość liczysz dni w swojem życiu.
Teraz Ludwik XIV-ty przygryzł usta.
— Dobrze, dobrze, panie d‘Artagnan, a czy hrabia de La Fere jest twoim przyjacielem?...
— Od czterdziestu lat, Najjaśniejszy Panie. Widzisz Wasza Królewska Mość, że nie od wczoraj o nim mówię.
— Czybyś chciał zobaczyć tego młodzieńca, panie d‘Artagnan?...
— Byłbym bardzo uradowany.
Król zadzwonił i odźwierny się ukazał.
— Przywołaj pana de Bragelonne — rzekł król.
— A!... to on tu jest?... — zapytał d‘Artagnan.
— Dzisiaj jest na służbie z gwardją w Luwrze, w kompanji szlacheckiej księcia.
Zaledwie król skończył, aliści zjawił się Raul i spostrzegając d‘Artagnana, uśmiechnął się do niego z wdziękiem, jaki tylko na ustach młodzieńczych widzieć można.
— Dalej, dalej — rzekł poufale d‘Artagnan do Raula, — król pozwala, abyś mię uścisnął, ale najprzód podziękuj Najjaśniejszemu Panu.
Raul tak zgrabnie pokłonił się Ludwikowi, że ten monarcha, lubiący wszelką wyższość, byle nie mierzyła się z jego wielkością, podziwiał piękność, postawę i skromność młodzieńca.
— Młodzieńcze — rzekł król do niego, — prosiłem księcia, aby cię mnie ustąpił; zezwolił na to i od dzisiaj rana do mnie należysz. Prawda, książę dobrym był panem, ale sądzę, nie stracisz na zamianie.
— Zapewne, nie masz się o co troszczyć, Raulu, król jest dobry, — odezwał się d‘Artagnan, który odgadywał charakter