Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ X.
OBIETNICA.

— Powiedz mi nakoniec, mój panie — odezwała się nagle pani de Saint-Remy — jakim sposobem otrzymałeś to miejsce?..
— Prosiłem o nie.
— Kogo?...
— Jednego z moich przyjaciół.
— I pan masz przyjaciół, mogących zyskać podobne rzeczy?
— Zdaje się.
— A czy można wiedzieć nazwiska tych przyjaciół?...
— Nie mówiłem o przyjaciołach, tylko o jednym.
— A jak się ten przyjaciel nazywa?...
— Cóż u licha!... za wiele pani wymagasz. Kiedy kto ma jak ja, możnego przyjaciela, nie wystawia go na widok, aby go nie ukradziono.
— Bardzo słusznie czynisz, mój panie, milcząc o nazwisku swojego przyjaciela; bo, jak sądzę, trudnoby ci było wymówić to nazwisko.
— Cokolwiek bądź i jakkolwiek bądź — odezwała się Montalais — nominacja jest, a to rozwiązuje wątpliwość.
— Teraz pojmuję — rzekła pani de Saint-Remy, z wdzięcznym uśmiechem kota, który ma drapać — teraz pojmuję, dlaczego zastałam u ciebie tego pana.
— Dlaczegóż więc?
— Przyniósł ci nominicję.