— Panna de Montalais nie prosi, ale wymaga.
— Dobrze, będę pani posłuszny.
— I wyjednasz pan nominację?
— Będę się starał.
— Tylko bez żadnej wątpliwej odpowiedzi. Ludwika de la Valliere ma być damą honorową Jej Królewskiej Wysokości, w przeciągu ośmiu dni.
— Jak pani mówisz?
— W przeciągu ośmiu dni, albo...
— Albo co?
— Albo odbierz sobie, panie Malicorne, swoje nominacje; ja nie opuszczę mojej przyjaciółki.
— Kochana Montalais!
— Dobrze więc, zachowaj pani swoje nominacje; panna de la Valliere będzie damą honorową.
— Czy naprawdę?
— Naprawdę.
— Licz pani na to.
— A! panie Malicorne, jakaż wdzięczność!... — zawołała Ludwika, składając ręce i skacząc z radości.
— A! figlarko, wmawiaj jeszcze we mnie, że nie kochasz Raula.
Ludwika zarumieniła się, jak róża majowa, lecz zamiast odpowiedzi poszła ucałować matkę.
— Mamo — rzekła — czy wiesz, że pan Malicorne przyrzekł wyrobić mi nominacje na damę honorową?
— Jak widzę, ten pan Malicorne musi być chyba przebranym księciem, kiedy wszystko może.
— Czy pani także chcesz być damą honorową?... zapytał Malicorne panią de Saint-Remy. — Póki jestem owym czarodziejem, wszystkich chce zadowolić.
I wyszedł, zostawiwszy poważną matronę zdumioną.
— Dalej — mówił Malicorne, schodząc po schodach — jeszcze tysiąc liwrów będzie to kosztowało — ale trzeba coś poświęcić, bo mój przyjaciel Manicamp nic darmo nie zrobi.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.
— 85 —