Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.
—   90   —

Dlatego często upakarzał swoja kochankę, lekceważąc ją. Pałał najgorętsza żądzą, ilekroć zbliżała się do niego, ale udawał obojętnego i zimnego, wiedząc, że gdyby jej otworzył ramiona, gotowaby uciec, drwiąc tylko z niego.
Montalais znowu sądziła, że nie kocha Malicorna, a przecież go lubiła. Malicorne tak często jej powtarzał o swojej obojętności, że w nią uwierzyła nakoniec i zdawało jej się, że go nienawidzi. Kiedy chciała go ściągnąć zalotnością, stawał się Malicorne bardziej, niż ona, zalotnym.
To jednak ściśle wiązało Montalais z Malicornem, że on zawsze miał pełno świeżych wiadomości z dworu i miasta, że Malicorne codzień przynosił z sobą do Blois modę, tajemnicę i pachnidła, że nigdy nie żądał od niej schadzki, ale przeciwnie kazał się prosić o to, aby przyjął względy, których gorąco pragnął.
I Montalais nie szczędziła nowin. Przez nią Malicorne wiedział, co się dzieje u księżnej i opowiadał Manicampowi powiastki, od których można było pękać ze śmiechu, ten powtarzał je hrabiemu de Guiche, a hrabia donosił bratu królewskiemu.
Tym sposobem tworzył się łańcuch, łączący Blois z Orleanom a Orlean z Paryżem; skutek zaś tych małych intryg przywiódł do Paryża pannę de la Valliere, która tak wielką sprawiła zmianę, nie spodziewając się nigdy, aby tak świetna przyszłość była jej przeznaczoną.
Co zaś do dobrodusznego Malicorna, mówimy o starym ławniku Orleańskim, ciemniej on widział teraźniejszość, niż inni przeglądają przyszłość, i przechadzając się codzień po południu na placu Ś-tej Katarzyny, w ubiorze z czasów Ludwika XIII-go w trzewikach z ogromnemi sprzączkami, nie domyślał się wcale, że to on płacił za wszystkie śmieszki, pocałunki, stroje, figle i intrygi, które rozciągały się z Blois aż do Pałacu Królewskiego.