Malicorne mówił dalej:
„Posadę, hrabia do Guiche wyjedna dla mojego przyjaciela, pana Malicorne“.
— Oto jest, — rzekł Manicamp.
— Za pozwoleniem, zapomniałeś podpisać.
— A!... prawda, a pięćset pistolów?...
— Oto dwieście pięćdziesiąt.
— A drugie dwieście pięćdziesiąt?...
— Jak otrzymam posadę.
Manicamp skrzywił się.
— Kiedy tak, zwróć mi pismo — rzekł.
— A to po co?...
— Muszę jeden wyraz dodać.
— Dodać?...
— Jeden tylko.
— Jaki?...
— Pilno.
Malicorne zwrócił pismo, a Manicamp dodał ten wyraz.
— Dobrze — rzekł Malicorne, odbierając pismo napowrót.
Manicamp zaczai liczyć pieniądze.
— Brakuje mi dwudziestu rzekł.
— Jakto?...
— Dwudziestu, które wygrałem.
— Kiedy?...
— Zakładając się, że będziesz miał list hrabiego w ciągu ośmiu godzin.
— A!... prawda.
I dodał mu dwadzieścia pistolów.
Manicamp wziął garścią złoto i wysypał je na pościel.
— Otóż i druga posada — mówił do siebie Malicorne, susząc pismo — posada, która, jak sądziłem, będzie więcej od pierwszej kosztować...
Umilkł, wziął pióro do ręki i napisał do Montalais:
„Oświadcz pani swojej przyjaciółce, że niedługo otrzyma miejsce; wyjeżdżam po podpis nominacji; osiemdziesiąt sześć mil drogi zrobię dla twojej miłości“.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.
— 98 —