— Zatem każ mnie zaprowadzić do mojego pokoju.
Gospodarz zajazdu pod Pięknym Pawiem szedł przed Malicornem, trzymając czapkę w ręku.
Malicorne zajął swój pokój i dziwił się, widząc — że, ilekroć spotkał się z gospodarzem, — ten mrugał oczami, co oznaczało widocznie jakieś umówione hasło.
Nareszcie jak pies gończy wybiegł na chwytanie nowin i plotek dworskich, nie zważając na żadne trudności, jak to opowiadał pannie de Montalais. Nazajutrz, po zajęciu pokoju, widział, jak przybywało kolejno siedmiu podróżnych, którzy zajęli cały niemal zajazd. Na widok tylu osób i ekwipażów, Malicorne zacierał ręce z radości, bo przekonywał się, że nie znalazłby kąta na wypoczynek, gdyby był przybył o dzień później. Gdy już wszyscy cudzoziemcy zajęli swoje mieszkania, wszedł gospodarz do pokoju Malicorna i rzekł ze zwyczajną uprzejmością:
— Mój drogi panie, pozostawiam wielki apartament do pańskiej dyspozycji.
— Właśnie, o tem myślałem. Przyjaciel mój nie pisze i nie przybywa, obawiam się, że zmienił plany. Upoważniam więc pana do wynajęcia tego mieszkania, jeżeli zaproponują ci stosowne wynagrodzenie.
— Ależ ja mam list od niego.
— A!...
— Tak jest.
— A cóż w nim?... czy list zgadza się z tem co do mnie mówił?
— Oto jest: „do pana właściciela zajazdu pod Pięknym Pawiem.
„Jesteś pan zapewne już uprzedzony o zamiarze zjechania się kilku znakomitych osób w twojej oberży. Ja należę do towarzystwa, które ma zebrać się w Fontainebleau. Zatrzymaj więc pan i mały pokoik dla przyjaciela, który przede mną, albo po mnie przybędzie“.
— Zatem to pański przyjaciel?... — zapytał, przerywając czytanie, gospodarz z pod Pięknego Pawia.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.
— 116 —