— Jestem ten, na którego pan czekasz.
— Generałem?
— Tak.
— Jesteś...
Franciszkanin nie dał mu dokończyć; wyciągnął wychudzoną rękę, na której błyszczał pierścień generalski.
Baron cofnął się z podziwu, ale natychmiast, kłaniając się z najgłębszem uszanowaniem, zawołał:
— Jakto! ty, najwielebniejszy ojcze, ty tutaj? w tej ubogiej izbie, na tem nędznem posłaniu, ty szukasz, i wybierasz przyszłego generała, czyli twojego następcę!
— Nie troszcz się o to, mój: panie, spełnij tylko główny warunek, którym jest wyjawienie zakonowi tajemnicy takiej wagi, że za jej pomocą jeden z najpotężniejszych dworów Europy dostałby się pod władzę zakonu. Czy masz pan tę tajemnicę, jak to przyrzekłeś w piśmie, adresowanem do najwyższej rady?
— Ojcze...
Ale trzymajmy się porządku. Pan jesteś baronem de Wostpur?
— Tak, najwielebniejszy ojcze.
— I to jest pismo pańskie?
Generał jezuicki wyjął papier z paczki i podał baronowi.
Baron spojrzał na niego i, na znak potwierdzenia, skinął głową.
— Tak, najwielebniejszy ojcze, to moje pismo.
— Pan zaś, czy możesz przedstawić odpowiedź sekretarza najwyższej rady?
— Oto jest.
Baron podał franciszkaninowi list z tym prostym adresem:
„Jaśnie wielmożnemu baronowi Wostpur“.
„Pomiędzy 15-ym a 22-im maja w Fontainebleau, w zajeździe pod Pięknym Pawiem.
- ↑ Ad majorem Dei gloriam.