W pięć minut potem wszedł do pokoju kardynał, blady i niespokojny.
— Dowiaduję się, najwielebniejszy ojcze... — odezwał się kardynał.
— Do rzeczy — odpowiedział stłumionym głosem franciszkanin.
I pokazał kardynałowi list, pisany przez niego do wielkiej rady.
— Czy to pańskie pismo?
— Tak, lecz...
— A stan pański?
Kardynał zawahał się z odpowiedzią. Jego purpura oburzała się na siermięgę franciszkanina. Umierający wyciągnął rękę i pokazał pierścień. To poskutkowało.
— Tajemnica — mówił chory, patrząc na swojego spowiednika.
— Coram isti?... — zagadnął niespokojny kardynał.
— Mów po hiszpańsku — odrzekł franciszkanin, natężając uwagę.
— Wiesz, najwielebniejszy ojcze — mówił kardynał — że warunkiem małżeństwa infantki z królem francuskim jest zupełne zrzeczenie się praw tejże infantki, jak również króla Ludwika do wszelkich uposażeń od korony hiszpańskiej?
Franciszkanin potwierdzał to znakiem.