— Oddaję ja z dumą i z chęcią nagrody — odrzekł Aramis, — bo jeżeli ty, wielebny ojcze, żyć będziesz, zrobisz ze mnie, gdy mnie już masz, tym, czem mogę i czem powinienem zostać.
— A ponieważ umieram — zawołał franciszkanin — czynię z ciebie mojego następcę. Oto masz!...
I, zdejmując pierścień, włożył go na palec Aramisa, a następnie, zwracając się ku dwom widzom tej sceny, rzekł:
— Bądźcie świadkami i wydajcie świadectwo w razie potrzeby, że chory na ciele, ale zdrów na umyśle, dobrowolnie oddałem ten pierścień, oznakę wszechwładzy panu d‘Herblay, biskupowi z Vannes, którego mianuję moim następcą i któremu ja, niegodny grzesznik, w chwili, kiedy mam stanąć przed Bogiem, pierwszy oddaję pokłon, aby dać przykład innym.
W rzeczy samej, franciszkanin ukłonił się, a jezuita i doktór padli na kolana. Aramis, blednąc bardziej, niż sam umierający, wodził po kolei oczyma po aktorach tej sceny...
— Śpieszmy się — rzekł franciszkanin — to, czego miałem tu dokonać nagli mnie i trawi. Ja nigdy tego nie dokażę.
— Ale ja uczynię — odpowiedział Aramis.
— Dobrze — rzekł franciszkanin.
I zwracając się do lekarza i spowiednika, rozkazał:
— Zostawcie nas samych.
Obydwaj wyszli.
— Za pomocą tego znaku — mówił franciszkanin — jesteś człowiekiem, który może ziemię poruszyć; tym znakiem możesz wywracać i budować. In hoc signo vinces. Zamknij drzwi.
Aramis popchnął zasuwki i powrócił do chorego.
— Papież spiskował przeciw zakonowi — mówił franciszkanin — niech zatem ginie.
— Niech ginie — spokojnie odpowiedział Aramis.
— Należy się siedemkroć sto tysięcy liwrów kupcowi z Bremy, nazwiskiem Doustett, który przybył tu po moje zaręczenie.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.
— 136 —