Nazajutrz albo raczej tego samego dnia, bo wypadki, któreśmy opowiedzieli, ukończyły się przed trzecią zrana, wyjechał król na mszę z obu królowemi. Książę zaś z kawalerem Lotaryńskim i z kilku innymi wyjechał konno do rzeki, aby użyć owej sławnej kąpieli, która zawróciła damom głowę. W zamku pozostała tylko księżna, która pod pozorem niezdrowia nie chciała wyjść z mieszkania. W tejże chwili można było zauważyć pannę de Montalais, wymykającą się z pokoju dam honorowych i ciągnącą za sobą pannę de La Valliere, która ukrywała się, jak tylko można. Obie, przebiegając ogrody i oglądając się na wszystkie strony, przybyły do klombów. Montalais, która przez całą drogę pełniła obowiązki przewodniczki, postąpiła kilka kroków i rzekła:
— Bogu dzięki, jesteśmy same; od wczoraj ciągle nas podglądają i otaczają nieprzebytem kołem, jakbyśmy były zapowietrzone.
La Valliere spuściła głowę i westchnęła.
— Jest to rzecz niemiła, że, począwszy od Malicorna a skończywszy na panu de Saint-Agnan wszystkich nasza tajemnica obchodzi. Zastanówmy się, Ludwiko, nad tem, Jak mamy postępować.
La Valliere wzniosła na towarzyszkę piękne oczy, czyste i pogodne, jak niebo wiosenne.
— A ja mam cię zapytać, dlaczego byłyśmy przywołane do