Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.
—   14   —

nie i falowanie firanek zdradzało bieganinę kobiet, śpieszących z usługą. Król z uśmiechem przysłuchiwał się uwagom i rozmowom swej świty, lecz baczniej spojrzawszy, łatwo było odgadnąć, iż myśli jego nie tu były zwrócone. To też skoro tylko rozległ się chrzęst pierścieni, zsuwających się po żelaznym pręcie, zwiastując, iż księżna ubrana i ma się ukazać, król zawrócił w miejscu i pędząc cwałem ku rzece, tem samem dał hasło wszystkim, których służba lub upodobanie wzywało do księżny. Król zsiadł z konia, dworzanie poszli za jego przykładem; on podał rękę księżnie, której kształtną kibić uwydatniała amazonka z wykwintnej wełny, misternie haftowana srebrem. Gdy księżna podeszła do swojej wspaniałej andaluzyjskiej mierzynki, jak śnieg białej, trochę może za ciężkiej, lecz z główką kształtna, spojrzeniem mądrem, w którem się ujawniało połączenie krwi hiszpańskiej z arabską, ociągała się chwilowo, jakby z lenistwa, z włożeniem nóżki swej w strzemię; wziął ją więc król na ręce w ten sposób, iż rączka jej otoczyła mu szyję. Ludwik dotknął ustami tej rączki, która nie usuwała się bynajmniej. Następnie księżna, podziękowawszy swemu królewskiemu masztalerzowi, ruszyła z miejsca, a za nią, dosiadłszy koni, dwór cały. Król wraz z księżną jechali stępa. Z tyłu za Jego Wysokością i bratową jego, w nakazanej uszanowaniem odległości, jechali poważni lub pragnący być pod okiem króla dworzanie, miarkując chód rwących się rumaków z chodem wierzchowców króla i księżnej. W tłumionych śmiechach, w dwuznacznych półsłówkach, uszczypliwych żarcikach, biedny nieobecny książę bynajmniej nie był oszczędzany. Lecz, użalano się i utyskiwano nad losem pana de Guiche, a przyznać należy, iż współczucie to było najzupełniej na swojem miejscu. Tymczasem król i księżna puścili się krótkim galopem, a cieniste drogi głębokiego lasu zatętniły pod kopytami licznego zastępu. Orszak cały, rozsiewając po drodze jasność i wesele, zdaleka jeszcze od zamku, gwarem rozgłośnym zwiastował zbliżanie się swoje. Wjechali nareszcie do miasta, a ludność hucznemi okrzyki powitała króla i jego bratowę. Księżna pośpieszyła odwiedzić małżonka. Czuła to