księżnej, dlaczego spałyśmy u niej, a nie u siebie, jak zwykle; dlaczego ty powróciłaś tak późno i skąd pochodzą owe środki ostrożności, które dziś rano względem nas przedsięwzięto.
— Moja kochana Ludwiko, odpowiadasz pytaniem na moje pytanie, albo raczej dziesięcioma pytaniami, na które odpowiedzieć nie mogę, powiem ci później wszystko, a że to rzeczy mniejszej wagi, możesz poczekać. To, o co cię pytam, jest nader ważnem, bo stąd wypłynie, czy jest lub niema tajemnicy.
— Nie wiemy, czy jest tajemnica — odrzekła La Valliere — ale przynajmniej co do mnie, wiem, że jest nieroztropność; z powodu niedorzecznego odezwania się mego i jeszcze niedorzeczniejszego zemdlenia, każdy czyni o nas komentarze.
— Mów o sobie, moja droga — rzekła Montalais, śmiejąc się — o sobie i o Tonnay-Charente.
— A! moja droga Montalais — odpowiedziała biedna dziewczyna — ty wiesz lepiej, niż kto inny, iż nie powiedziałam nic złego, albowiem przy tobie było to mówione.
— Tak, wiem, ale nie o to chodzi; nie zapomniałam ani jednego z wyrazów, któreś wyrzekła, ale czyś pomyślała o tem, co one znaczą?
Ludwika zmieszała się.
— Nie rozumiem twego pytania — odpowiedziała zmieszana Ludwika.
— Przeciwnie, zdaje mi się, że je bardzo dobrze rozumiesz, wyjaśnię ci je jednak, aby ci odebrać wszelkie środki obłudy; słuchaj więc: Czy kochasz pana de Bragelonne? Wszak prawda, że go kochasz, a co?
Na to pytanie, rzucone jak bomba przez oblegającą armję w oblężone miasto, Ludwika zarumieniła się i stała chwilę nieporuszona.
— Czy kocham Raula? — zawołała — mojego przyjaciela dzieciństwa, mojego brata?
— O! nie, nie, znowu mi się wykręcasz, albo raczej pragniesz się wywinąć. Ja nie pytam cię, czy kochasz Raula, twojego przyjaciela dzieciństwa, twojego brata, ale pytam cię,
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.
— 140 —