Na końcu długiej alei młode dziewice spostrzegły piękną i szlachetną postawę młodzieńca, który w płaszczu, przy pałaszu i w hutach kłaniał im się z wdzięcznym uśmiechem.
— Raul!... — zawołała Montalais.
— Pan de Bragelonne!... — wyszeptała Ludwika.
— Moje uszanowanie paniom, — rzekł Bragelonne, kłaniając się.
— Ale cóż znaczy ten ubiór?.. zapytała Montalais, widząc podróżny kostjum Raula.
Tymczasem La Valliere, niemniej zdziwiona od swojej towarzyszki, milczała.
— Wyjeżdżam — odpowiedział Bragelonne, spoglądając na Ludwikę.
Młoda dziewica opadła na siłach z przestrachu i zachwiała się na nogach.
— Odjeżdżasz, Raulu? — zapytała — i dokąd?
— Niestety, moja droga Ludwiko — odrzekł młodzieniec z właściwą mu uprzejmością — wyjeżdżam do Anglji.
— Po co?
— Król mnie wysyła.
— Król?.. — wykrzyknęły naraz Aurora i Ludwika, mimowoli spoglądając na siebie i przypominając sobie rozmowę, którą im przerwano.
Spojrzenie to dostrzegł Raul, ale go nie mógł zrozumieć.
Przypisał je zatem życzliwości, jaką obie dziewice miały dla niego.
— Jego Królewska Mość — raczył pamiętać, że hrabia de La Fere jest mile widziany przez króla Karola II. Dziś rano zatem, przed wyjazdem na mszę, król widząc mnie, dał znak, abym się zbliżył i rozkazał: „Panie de Bragelonne, udasz się do pana Fouquet, który wziął ode mnie listy do króla Wielkiej Brytanji; listy te zawieziesz“.
Ukłoniłem się.
— Ale przed odjazdem ~ dodał król — zabierzesz zlecenia od księżnej do króla, jej brata.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.
— 143 —