— A! Boże! — rzekła Ludwika zamyślona i posępna zarazem.
— Tak śpiesznie!... tak śpiesznie każą panu wyjeżdżać — mówiła zamyślona Montalais.
— Ażeby dobrze wykonać rozkazy tych, których szanujemy — rzekł Raul — trzeba je wykonywać śpiesznie. Księżna, zawiadomiona o moim wyjeździe, pisze listy, które ma mi powierzyć. Tymczasem, wiedząc od panny de Tonnay-Charente, że panie macie być przy klombach, poszedłem was szukać.
— I znajdujesz nas pan, jak widzisz — rzekła Montalais, przychodząc z pomocą Ludwice.
— Zatem oddalasz się pan na długo? zapytała La Valliere stłumionym głosem, Montalais zaś odwróciła głowę.
— Nie, może dwa tygodnie zabawię.
La Valliere położyła rękę na bolejącem sercu.
— To szczególniejsze — rzekł Raul, melancholijnie spoglądając na młodą dziewicę — nieraz opuszczałem cię, udając się na niebezpieczne wyprawy, a pomimo to wyjeżdżałem wesoły, z sercem swobodnem, z umysłem, upojonym przyszłą radością i spodziewaną nadzieją, chociaż wiedziałem, że idę na kule hiszpańskie i włócznie szkockie. Dzisiaj nie narażam się na żadne niebezpieczeństwo, na żaden szwank, przeciwnie, idę najłatwiejszą drogą na świecie, po piękną nagrodę jaką mi przyrzekła łaska królewska, idę dobić się ciebie, bo nikt nie może większej wyświadczyć mi łaski. Prawdę mówiąc, nie wiem jednak dlaczego, Ludwiko, całe to piękne szczęście, cała ta urocza przyszłość z przed oczu moich ucieka, jak czczy dym, jak urojenie, i dlatego, o, moja droga, czuję w głębi serca wielkie zwątpienie, coś przygniatającego mnie, grobowego i śmiertelnego. O!.. wiem Ludwiko, dlaczego tak dziwnych doznaję uczuć, o!.. bo nigdy nie kochałem cię tak silnie, jak teraz, o!.. Boże mój, Boże!..
Na ten krzyk, pochodzący ze zbolałego serca, Ludwika zalała się łzami i pochyliła głowę na ramię panny de Montalais. Montalais, chociaż nie należała do osób najczulszych, uczuła łzy
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.
— 144 —