— Nie, panie de Bragelonne, przypominam sobie, żeśmy razem odbywali drogę i zauważyłam wielka twoją roztropność, i dzielność. Dlatego też interesuje się panem. Czy pan jedziesz do Anglji, aby się w niej osiąść? przebacz mojemu pytaniu, które dyktuje nie ciekawość, ale chęć przyjścia ci z pomocą.
— Nie, Wasza książęca mość. Do Anglji udaję się z poselstwem króla, który raczył zaufać mi.
— I spodziewasz się pan powrócić do Francji?
— Zaraz po dopełnieniu poselstwa, jeżeli Jego Królewskiej Mości Karolowi II-mu nie będzie się podobało innych wydać rozkazów.
— O, panie wicehrabio, widzę, że radbyś wrócić do nas! Czyżbyś zostawiał serce po tej stronie cieśniny?
— Wasza książęca mość ma dar czytania w głębi serca.
— No, nie mam potrzeby pytać, czy tak waleczny rycerz doznaje wzajemności?
— Wasza książęca mość, byłem wychowany z tą, którą kocham, i sądzę, że podziela ona moje uczucia.
— To jedź prędko, panie de Bragelonne, i powracaj jeszcze prędzej, a za powrotem powitamy szczęśliwych, bo zapewne żadnej niema przeszkody.
— Jest, a nawet i wielka.
— A to jaka?
— Wola królewska.
— Wola królewska... Król sprzeciwia się temu małżeństwu?
— Przynajmniej odkłada je na później; prosiłem króla o zezwolenie, za pośrednictwem hrabiego de La Fere, a chociaż nie odmówił zupełnie, kazał jeszcze czekać.
— Czy osoba, którą pan kochasz, nie jest godną ciebie?
— Godną jest nawet Królewskiej Mości.
— Chciałam powiedzieć.... Może jej ród jest niższym od twojego?
— Pochodzi z dobrej rodziny.
— Młoda i piękna?
— Siedemnaście lat, a dla mnie czarująca.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.
— 150 —