Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
—   152   —

I powstała aby oddać list w ręce Bragelonna.
Raul zrozumiał, że posłuchanie skończone, wziął list, ukłonił się księżnie i wyszedł.
— Przed miesiącem!... — powtórzyła księżna — czyż to byłam ślepą do tego stopnia? więc on ją kocha oddawna?
Że zaś księżna nie miała nic do czynienia, zaczęła pisać list do brata, którego post scriptum miało przyśpieszyć powrót Bragelonna.
Hrabia de Guiche uległ, jakeśmy to widzieli, naleganiom pana Manicampa i pozwolił mu się zaprowadzić do stajni, gdzie kazali sobie osiodłać konie; potem pośpieszyli małą ulicą, wysadzaną drzewami, naprzeciw księciu, który, wyszedłszy z kąpieli, orzeźwiony powracał do zamku.
Książę był w najlepszym humorze, w jaki go wprawiało poczucie swojej piękności. W wodzie mógł porównać białość swojego ciała z białością dworzan i, dzięki staraniom Jego Królewskiej Wysokości, nikt, nawet kawaler lotaryński, nie mógł wytrzymać porównania.
Dlatego też, na widok hrabiego de Guiche, który na pysznym białym koniu pędził naprzeciw niemu galopem, nie mógł się książę wstrzymać od radosnego okrzyku.
— Zdaje mi się, że dobrze rzeczy idą — mówił Manicamp, sądząc z wesołej powierzchowności księcia.
— A! witam cię, hrabio de Guiche, witam cię, biedaku... — zawołał książę.
— Życzę zdrowia, szczęścia i wesela Waszej książęcej mości — odpowiedział de Guiche, zachęcony głosem Filipa.
— Jeszcze raz witam cię, hrabio, jedź po prawej mojej stronie, ale wstrzymaj konia, bo chcę zwolna przybyć pod te zielone sklepienia.
— Zastosuję się do rozkazów Waszej książęcej mości.
I Guiche zajął prawe miejsce przy boku księcia, jak mu polecono.
— Mój kochany hrabio — mówił książę — powiedz mi co o tym panu de Guiche, którego niegdyś znałem, a który umizgał się do mojej żony.