— A! mój Boże, jakiż ty, hrabio, zły masz charakter! widzę, że nie zapominasz urazy.
— Ciekawym, czy Wasza książęcą mość zdołałby również zapomnieć?
— Zapewne i dlatego widać wczoraj niegodziwie tańcowałeś, chciałeś, jak sądzę, zemścić się na księżnie, robiąc fałszywe figury. A!... hrabio, to niegodne i muszę o tem powiedzieć księżnie.
— Możesz powiedzieć, Mości książę, co ci się tylko podoba; Jej wysokość nie może mnie nienawidzieć więcej, niż nienawidzi.
— Ho!... ho!... ho!... kiedy przesadzasz!.. cóż wielkiego, żeś przepędził kilkanaście dni na wsi.
— Prawda, kilkanaście dni nic wielkiego, ale kilkanaście dni wśród nudów, to wieki.
— Zatem nigdy tego mojej żonie nie przebaczysz?
— Nigdy.
— No, no, mój hrabio, daj się przeprosić, już ja cie z księżną pogodzę, przekonasz się, bywając u niej, że niema w niej złośliwości, a nie brak jej dowcipu.
— Mości książę...
— Zobaczysz, że umie przyjmować, jak księżna, a śmiać się, jak mieszczanka; zobaczysz, że kiedy zechce, godziny stają się minutami. Hrabio, mój przyjacielu, musisz koniecznie zmienić wyobrażenie o mojej żonie.
— Kiedy chce — szepnął Manicamp do ucha hrabiemu — uczyńmy zadość jego woli.
— Mości książę — rzekł hrabia — będę ci posłusznym.
— Dzisiaj — mówił dalej książę — jest wieczór u księżny, zjesz u mnie obiad, a potem pójdziemy do niej.
— O!... co do tego — uczynił uwagę de Guiche — wybaczysz, mości książę, że się sprzeciwię.
— Jeszcze!... ależ to nieposłuszeństwo.
— Błagałem o przebaczenie, ale...
— Hrabio — przerwał książę — pójdziesz się przebrać po obiedzie i powrócisz do mnie, będę na ciebie czekał
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.
— 155 —