Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.
—   156   —

— Kiedy Wasza książęca mość tak każe...
— Koniecznie.
— O, nie ustąpi — mówił sobie de Manicamp — podobne upory najbardziej głów mężowskich się trzymają. A!... czemuż pan Moliere nie słyszał go, byłby wszystko opisał wierszem.
Książę i jego dwór, tak rozmawiając, weszli do pokojów zamkowych.
— Ale — rzekł Guiche, stając na progu drzwi — miałem zlecenie do Waszej książęcej mości.
— Mów.
— Pan de Bragelonne wyjechał do Londynu z rozkazu królewskiego i polecił mi, wyjeżdżając oświadczyć jego uszanowanie Waszej książęcej mości.
— Życzę szczęśliwej podróży wicehrabiemu, lubię go bardzo. Dalej, Guiche, idź się ubrać i powracaj. Jeśli zaś nie powrócisz...
— To cóż się stanie, mości książę?...
— Każę cię zamknąć w Bastylji.
— Jak widzę — rzekł Guiche, śmiejąc się — Jego książęca mość jest w sprzeczności z księżną panią. Księżna pani skazuje mnie na wygnanie za to, że mnie nie lubi, książę pan każe mnie więzić za to, że mnie bardzo kocha. Dziękuję księciu, dziękuję i księżnie!...
— Dobrze, dobrze — odrzekł książę — miłym jesteś przyjacielem i wiesz, że się nie mogę obejść bez ciebie, powracajże prędzej.
— Dobrze, ale i ja muszę także postawić pewne zastrzeżenie.
— Ba!...
— Powrócę do Waszej książęcej mości pod jednym tylko warunkiem.
— Pod jakim?
— Chciałbym jednemu z moich przyjaciół zrobić przysługę.
— Jak się nazywa?
— Malicorne.
— Paskudne nazwisko.