— Moja maleńka najada — mówiła dalej księżna — nuciła piosenkę. Że zaś widziałam, jak uczepiła się mojej sukni, postanowiłam dobrze ja przyjąć, bo wiem, że bóstwo, chociażby najmniejsze, więcej znaczy od śmiertelnej księżniczki... Zbliżyłam się zatem do niej, a ona zaczęła mówić wśród śmiechu.
— Wyobraź sobie, księżniczko... pamiętaj, Najjaśniejszy Panie, że mówi to najada.
Król skinął głową, a księżna mówiła dalej:
— Wyobraź sobie księżno, że brzegi mojego strumyka były świadkiem zabawnego widoku. Dwóch ciekawych pasterzy, ciekawych aż do niegrzeczności, pozwoliło zażartować z siebie trzem pasterkom.
Po tej przemowie, król widocznie się zaczerwienił, a Saint-Agnan, tracąc siły, patrzył przed siebie osłupiały.
— Dwaj pasterze mówiła mała najada, śmiejąc się ciągle — szli natrętnie za trzema pannami, przepraszam chciałam powiedzieć za trzema nimfami! jakże się mylę!... za trzema pasterkami.
Król, niechętny temu, co miało nastąpić, poruszeniem objawił swe niezadowolenie.
— Ale, mówiła dalej najada, pasterki widziały, jak Tyrsys i Amyntas weszli w gęstwiny, a że księżyc świecił, poznały ich w krzakach. A! śmiejecie się, panowie — przerwała księżna. — Cierpliwości, cierpliwości, jeszcze nie koniec.
Król zbladł. Saint-Agnan otarł spocone czoło. Pomiędzy kobietami odezwały się stłumione śmiechy i ciche rozmowy.
— Pasterki zatem, widząc natręctwo dwóch pasterzy, usiadły u stóp dębu królewskiego, a kiedy czuły, że ciekawi mogą słyszeć każdy wyraz ich rozmowy, niby objawiły swoje ku nim uczucia miłosne, w które pasterze przez właściwą sobie miłość własną uwierzyli.
Królowi na te wyrazy, których zgromadzenie bez śmiechu słuchać nie mogło, zapaliło się oko błyskawicą gniewu. Pan Saint-Agnan zwiesił głowę na piersi i ciężką uczuł boleść.
— O!... — rzekł król, powstając — to doskonały żarcik, któ-
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.
— 172 —