Biedna dziewczyna czuła gorejące spojrzenie króla, na nią skierowane; nie śmiała zaprzeczyć, nie śmiała kłamać, skłoniła zatem głową, na znak potwierdzenia. Ale głowa jej nie podniosła się więcej, opadła pod bolesnym tchnieniem. To potrójne świadectwo zmieszało króla; pan de Saint-Agnan nie ukrywał nawet swojej rozpaczy i sam, nie wiedząc, co mówi, jąkał.
— Śliczny!... dowcipny żarcik!... moje panie pasterki.
— Słuszna kara za ciekawość — rzekł chrapliwym głosem król. — O!... któż zapragnie po wypadku Tyrsysa i Amynta — są dowiadywać się tajemnic pasterek?... Co do mnie, ja na zawsze zrzekam się tego... a wy, panowie?...
— I my to samo — odpowiedział chór dworzan.
Księżna triumfowała; cieszyła się przedwcześnie, że opowiadanie jej było, albo raczej powinno być rozwiązaniem wszystkiego.
Książę, śmiejąc się z tego, czego nie pojmował nawet, zwrócił się do hrabiego de Guiche:
— Hrabio, ty nic nie mówisz, czy nie masz nic do powiedzenia?... Czy żal ci Tyrsysa i Amyntasa?...
— Serdecznie ich żałuję — odpowiedział Guiche — bo, prawdę mówiąc, miłość jest tak miłem urojeniem, że, tracąc ją, zdaje się, że życie tracimy. Zatem, jeżeli ci dwaj pasterze sadzili... że są kochani, jeżeli byli szczęśliwi i zamiast spodziewanej rozkoszy znaleźli tylko próżnię, równająca się śmierci, to szyderstwo było dlań tak wielkiem cierpieniem, iż trudno je opisać. Tyrsys i Amyntas są przeto najnieszczęśliwszymi ludźmi na świecie.
— Masz słuszność, panie de Guiche — rzekł król — śmierć jednakże jest za ciężką karą za samą tylko ciekawość.
— Zatem historja mojej najady nie podobała się królowi? — zapytała naiwnie księżna.
— Przeciwnie, księżno — odpowiedział Ludwik, biorąc ją za rękę — twoja najada tem bardziej mi się podoba, że jest prawdomówną i że jej opowiadanie poparte jest niezaprzeczonemi dowodami.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.
— 174 —