Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.
—   182   —

— Kiedy tak, nie mogę pozwolić, abyś pan wchodził do panny Montalais.
— A któż panu mówi, że ja do niej chcę klucza?...
— Do kogóż więc?
— Zdaje mi się, że nie sama mieszka.
— Nie sama; mieszka z panną de La Valliere.
— Tak, lecz pan zarówno do panny de La Valliere nie masz interesu, jak do panny de Montalais; dwóch tylko jest ludzi na świecie, którymbym powierzył klucz: panu de Bragelonne, gdyby mnie o to prosił i królowi, gdyby mi to rozkazał.
— A więc daj mi pan ten klucz, rozkazuję ci — rzekł król, zbliżając się, pomimo ciemności i odchylając płaszcz — panna de Montalais niech zejdzie do ciebie, my zaś wejdziemy do panny de La Valliere; właśnie do niej mamy interes.
— Król?... — zawołał Malicorne, zginając się aż do kolan królewskich.
— Tak, król — rzekł Ludwik, uśmiechając się — król, który zarówno pochwala twój opór jak i kapitulację; powstań i wyświadcz nam przysługę, której żądamy.
— Jestem na Twoje rozkazy, Najjaśniejszy Panie — odpowiedział Malicorne, wchodząc na schody.
— Niech zejdzie panna de Montalais — rzekł król — a nie mów jej ani słowa o mnie.
Malicorne skłonił się na znak posłuszeństwa i dalej wchodził na schody, król podążył za nim.
Ujrzał wtedy przez drzwi, nawpół otwarte za Malicornem, La Valliere, przechyloną na krześle, a w drugim rogu pokoju Montalais, czeszącą włosy i w szlafroczku stojącą przed zwierciadłem i rozmawiającą z Malicornem. Król otworzył drzwi i wszedł. Montalais, słysząc skrzypnięcie drzwi, krzyknęła, widząc zaś króla wchodzącego, ukryła się. Na ten widok, La Valliere powstała jak trup galwanizowany i znowu upadła na krzesło. Król zwolna ku niej postąpił.
— Żądałaś panna posłuchania — rzekł oziębłym tonem — przychodzę wysłuchać cię, mów.