Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.
—   204   —

żeby twój woźnica, nie widząc nas powracających, nie pojechał za innemi powozami dworskiemi?
— O!... — odrzekł Fouquet — niema niebezpieczeństwa; kiedy zostawiam mój powóz i woźnice w jakiemkolwiek miejscu, chyba wyraźny rozkaz króla może go poruszyć z miejsca: zresztą, zdaje mi się, że nie my sami zapędziliśmy się tak daleko. Słyszę stąpanie i głosy.
Wymawiając te słowa, Fouquet odwrócił się i odgarnął laską gałęzie, tamując mu drogę.
Spojrzenie Aramisa również jak jego pobiegło przez otwór.
— Kobieta!... — rzekł Aramis.
— Mężczyzna!... — dodał Fouquet.
— La Valliere!...
— Król!
— Czy i król zna twoją jaskinię?... — zapytał Aramis — to mnie zresztą nie dziwi i jest dowodem dokładnej znajomości z nimfami Fontainebleau.
— Mniejsza o to — odpowiedział Fouquet — jeżeli król nie zna pieczary, zobaczymy, co się dalej z nim stanie; jeżeli zaś zna ją, niezawodnie się do niej schroni, lecz i my unikniemy deszczu, ponieważ grota ma dwa otwory.
— Czy daleko stąd do niej? — zapytał Aramis — bo deszcz dokucza.
— Już przy niej jesteśmy.
Fouquet odchylił kilka gałęzi i odsłonił wydrążenie w skale, które powój i tarnie zupełnie zakrywały. W chwili wejścia do groty, Aramis odwrócił się.
— Ho!... ho!... — rzekł — wchodzą w gęstwinę i dążą tutaj.
— Zatem ustąpmy im miejsca, — rzekł Fouquet, uśmiechając się i pociągając Aramisa za płaszcz — nie sądzę jednak, aby król znał moją grotę.
— O, nie — rzekł Aramis — szukają schronienia pod drzewem.
Aramis nie mylił się; król patrzył w górę a nie wkoło siebie. Trzymał rękę panny de La Valliere i prowadził ją za so-