Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.
—   208   —

ka, błaga nieba, aby zapewniły jej posiadanie go i zazdrości najmniejszemu wzruszeniu twojego serca.
Król chciał przemówić, ale La Valliere zdołała mówić dalej:
— Czyżby to nie było występnem, aby, widząc tyle czułości szlachetnej i żywej, Wasza Królewska Mość miał dać powód do zazdrości?... O!... przebacz mi, Najjaśniejszy Panie. O!... mój Boże, wiem o tem dobrze, że niepodobna, aby wielka monarchini zazdrościła biednej, jak ja dziewczynie. Ale królowa jest także kobietą i jej serce, równie jak każdej innej, złośliwi mogą zatruć. W imię nieba, Najjaśniejszy Panie, nie zajmuj się mną, jam tego niegodna.
— O!... pani!... — zawołał król — nie wiesz o tem, że, mówiąc, jak się teraz odzywasz, zmieniasz mój szacunek w uwielbienie.
— Najjaśniejszy Panie, bierzesz moje wyrazy za to, czem nie są; uważasz mnie za lepszą, niż jestem, i czynisz wyższą, niż mnie Bóg stworzył. Dzięki ci, Najjaśniejszy Panie, bo, gdybym nie znała cię jako najszlachetniejszego mężczyzny w państwie, sądziłabym, że ze mnie żartujesz.
— O!... nie lękaj się niczego podobnego!...
— Najjaśniejszy Panie, zmuszona będę tak sądzić, jeżeli dalej będziesz do mnie przemawiał tym językiem.
— Jestem nieszczęśliwym monarchą — rzekł król ze smutkiem, który nie miał w sobie nic udanego — jestem najnieszczęśliwszym monarchą z całego chrześcijaństwa, ponieważ nie mogę czynem stwierdzić moich wyrazów względem osoby, którą najbardziej kocham na świecie i która rozdziera mi serce, nie wierząc mojej miłości.
— Najjaśniejszy Panie — odrzekła La Valliere, zlekka oddalając króla, który się coraz bardziej do niej zbliżał — sądzę, że burza uspakaja się i deszcz ustaje.
Ale w tej samej chwili, kiedy biedne dziecię, zadając przymus swojemu sercu, zgodnemu zapewne z królewskim, wymawiało te wyrazy, burza kłam im zadała; błyskawica oświeciła las fantastycznem odbiciem i grzmot, podobny do huku