Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.
—   222   —

— Przypominasz mi, że miałam sen tej nocy... o! moje sny dobre są... ja śpię bardzo mało.
— Jaki sen?... Wasza Królewska Mość cierpi?...
— Nie — odpowiedziała królowa, tłumiąc z nadzwyczajną siłą bicie serca... — Śniło mi się, że król wygra bransolety.
— Król?...
— Zapewne chcesz mnie zapytać, co król z niemi uczyni?
— Prawda.
— A pewnie dodasz, że byłoby to dobrze, ażeby król wygrał, bo musiałby je komu ofiarować.
— Albo zwrócić Waszej Królewskiej Mości.
— W takim razie ja bezzwłocznie komuś je ofiaruję — rzekła królowa z uśmiechem — bo nie bez pewnego przymusu stawiam je na loterię. Lękałam się narobić zawiści, ale jeżeli traf wywiedzie mnie z kłopotu, ja los poprawię... o!... wiem, komu je mam ofiarować!...
Tym wyrazom towarzyszył tak dobitny uśmiech, że księżna pocałowaniem musiała go opłacić.
— Ale — dodała Anna Austriacka — wiesz dobrze, że król nie odda mi bransolet, jeżeli je wygra!
— Zapewne je ofiaruje królowej.
— Bynajmniej. Dla tej samej przyczyny, dla której mnie ich nie zwróci, nie ofiaruje ich królowej.
Księżna spojrzała na przepyszne bransolety, błyszczące w pudełku na bliskiej sofie.
— O!... jakie to śliczne!... — wyrzekła z westchnieniem. — Ale zapominamy, że sen Waszej Królewskiej Mości jest snem tylko.
— Bardzoby mnie to zdziwiło — odparła Anna Austriacka — ażeby mój sen miał być zwodniczym; to rzadko mi się przytrafia.
— Zatem Wasza Królewska Mość możesz przepowiadać?
— Mówiłam ci, moja córko, że nigdy prawie nic mi się nie śni; ale tutaj jest dziwny zbieg snu z mojemi myślami!... tak dobrze odpowiada moim nadziejom.
— Jakim nadziejom?...