— Naprzykład tym, że ty pozyskasz bransolety.
— Zatem król ich nie wygra.
— O!... — odrzekła Anna Austriacka — alboż tak daleko od serca Jego Królewskiej Mości do twego?... do ciebie, która jesteś jego ukochaną siostrą... Nie jest tak daleko, powtarzam, aby sen można nazwać zwodniczym. Zastanów się, jaka stąd korzyść i oblicz ją.
— Obliczam.
— Najprzód korzyść ze snu. Jeżeli król wygra, jestem pewna, że tobie odda bransolety.
— Przypuśćmy.
— Jeżeli ty je wygrasz, będziesz je posiadała.
— I to można przypuścić.
— Nakoniec, jeżeli książę wygra?...
— O!... — odrzekła księżna, zanosząc się od śmiechu — książę zapewne je podaruje kawalerowi Lotaryńskiemu.
Anna Austrjacka również, jak jej synowa, śmiać się zaczęła, to jest tak serdecznie, że jej boleść znowu ją pochwyciła wśród wesołości.
— Co Waszej Królewskiej Mości?... — zapytała księżna przelękniona.
— Nic, nic... zanadto się śmiałam... właśnie miałam obrachować czwartą nadzieję wygranej.
— O!... nie widzę jej wcale.
— Za pozwoleniem i ja nie wyłączam się od grających i jeżeli wygram, możesz mnie być pewną.
— Dzięki ci, pani.
— Spodziewam się, że teraz jesteś zadowolona i że od tej chwili, sen nabiera barwy rzeczywistości.
— Wasza Królewska Mość natchnęła mnie nadzieją i ufnością — wyrzekła księżna — a wygrane bransolety będą dla mnie stokroć droższemi.
— A zatem do widzenia.
— Do widzenia.
I rozstały się.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.
— 223 —