— Zatem ona go nie ma?
— Nie ma.
— Jaka szkoda!... mogłaby wygrać i sprzedać.
— Sprzedać?... — wykrzyknęła królowa.
— Zapewne; byłoby to dla niej posagiem i nie poszłaby za mąż bez wyprawy, jak to się zapewne zdarzy.
— A! biedna dziewczyna!... — rzekła królowa-matka — może i sukien nie ma?
I wymówiła te wyrazy, jak kobieta, która nie pojmuje, co to ubóstwo.
— Przekonaj się, Najjaśniejsza Pani, że dzisiaj ma tę samą suknię, co wczoraj na przechadzce i którą widać, dzięki staraniom króla, całą zachowała przed deszczem.
W chwili, kiedy księżna wymawiała te słowa, wszedł król.
Ubrany był z przepychem, pełnym smaku, i rozmawiał z księciem bratem i księciem de Roquelaure, z których pierwszy był po prawej jego stronie, a drugi po lewej.
Król najprzód postąpił ku królowym, które powitał z uszanowaniem. Wziął rękę matki i ucałował, księżnie powiedział komplement o wytworności jej stroju, i zaczął obchodzić zgromadzenie. La Valliere powitał jak wszystkie kobiety, żadnej nie czyniąc różnicy. Następnie Jego Królewska Mość powrócił do matki i żony. Kiedy dworzanie ujrzeli, że król nie przemówił ani słowa do dziewicy, tak wysoko zrana cenionej, natychmiast z tej obojętności wysnuli wniosek, że król miał tylko kaprys, który już przeminął.
Królowa matka kazała przysunąć okrągły stół, na którym były bilety loteryjne, w liczbie dwustu, i poprosiła panią de Motteville, aby odczytała listę grających. Zbyteczne chyba powiedzieć, że lista była ułożona, według wszelkich wymagań etykiety. Król był na czele, po nim królowa matka, królowa, następnie książę, księżna i tak dalej. Serca drżały podczas tego czytania. Było trzysta osób zaproszonych. Każdy był ciekaw dowiedzieć się, czy jego nazwisko znajdzie się pomiędzy uprzywilejowanymi. Król słuchał z równą uwagą, jak inni.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/225
Ta strona została uwierzytelniona.
— 225 —