Podczas długiej i uporczywej walki ambicyj dworskich z miłością serca, zapomnieliśmy o jednej z naszych osób. D‘Artagnan, bo trzeba go wymienić z nazwiska, aby sobie przypomnieć, że żyje, d‘Artagnan w tym świetnym i lekkim świecie nie miał co robić. Udawszy się za królem do Fontainebleau na dwa dni, napatrzywszy się na sielanki i sceny komiczno-bohaterskie, przekonał się stary muszkieter, że nie tego potrzeba mu do życia. Nagabywany co chwila przez ludzi, którzy mu mówili:
— A co, jak mi w tej sukni, panie d‘Artagnan?... — odpowiadał im żartobliwym tonem:
— Sądzę, że jesteś pan tak dobrze ubrany, jak najpiękniejsza małpa z jarmarku świętego Wawrzyńca.
A kiedy go pytano:
— Panie d‘Artagnan, jak ubierzesz się dzisiaj?... — odpowiadał:
— Na wieczór rozbiorę się.
To rozśmieszało damy.
Tak minęły dwa dni, a muszkieter, widząc, że o nic ważnego nie chodzi i że król zupełnie zapomniał, albo raczej zdawał się zapomnieć o Paryżu, Saint-Mande i Belle-Isle, że pan Colbert marzy o lampach i ogniach sztucznych, że damy przez miesiąc zamierzają strzelać oczyma, prosił króla o pozwolenie na wyjazd dla interesów familijnych, W chwili, kiedy d‘Ar-