— Wyjaśnij mi ten sposób pocieszania.
— Biorę tarczę i idę walczyć z nudami, zanim zacznę się nudzić, już się zabawię.
— I to rzecz, łatwa?
— Nietrudna.
— I sam wynalazłeś ten sposób?
— Sam.
— To cudowne!...
— Cóż pan na to?...
— Pawiadam, że filozofja twoja nie ma równej na świecie.
— Zatem idź pan za moim przykładem.
— Zobaczę; cóż ty robisz?...
— Czyś pan zauważył, że od czasu do czasu wychodzę z domu?...
— Mój kochany Planchet, kiedy kogo prawie codzień widujemy i kiedy go niema, brak jego jest widoczny. Alboż i ty nie tęsknisz, kiedy idę na wojnę?...
— Niesłychanie; zdaje mi się, że jestem ciałem bez duszy.
— Zgoda, idźmy dalej.
— Kiedyż się oddalam?...
— Piętnastego i trzydziestego każdego miesiąca.
— I bawię?...
— Czasem dwa, czasem trzy, czasem cztery dni.
— Jak pan sądzisz, co robię przez ten czas?
— Nie mam pojęcia.
— Otóż ja bawię się.
— W jakiż sposób?
— Zobaczy pan, pojedziemy razem.
— Kiedy?...
— Jutro.
— Dokąd.
— Gdzieś, gdzie się pan dobrze zabawisz, jestem tego pewny.
— Wybornie!...
— W miejsce, skąd obecnie powracasz pan i gdzieś się piekielnie nudził.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.
— 234 —