Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXXIX.
CO WIDAĆ W DOMU PLANCHETA.

Ranek zastał trzech bohaterów, śpiących w najlepsze. D‘Artagnan pierwszy otworzył oczy i zaczął budzić Porthosa, który śmiejąc się, przetarł oczy. Tymczasem Planchet, ubrawszy się także, stał już we drzwiach swojego pokoju, gotów do powitania dwóch gości, śmiejąc się po wczorajszej hulance.
Planchet, wziąwszy obu przyjaciół za ręce, rzekł:
— Pokażę panom mój domek; wczoraj wieczorem wjechaliśmy, jak do pieca i nic nie mogliśmy widzieć; ale w dzień zmiena się widok i będziecie panowie zadowoleni.
— Zacznijmy od widoku — rzekł d‘Artagnan — piękny widok lubię przedewszystkiem; zawsze mieszkałem, w pałacach królewskich, a monarchowie niebardzo lubieją wybierać miejsca pod swe pałace.
— Ja — odrzekł Porthos — także lubię piękny widok. W moim zamku Pierrefonds, kazałem wyciąć cztery aleje, które mi zacieniały widok.
— Osądźcie, panowie, jakim jest widok z mojego miesz kania — rzekł Planchet.
I poprowadził obydwóch gości do okna.
— A!... to ulica Ljońska, — odezwał się d‘Artagnan.
— Tak, tu mam dwa okna, ale to widok mało powabny, bo widać stąd oberżę, zawsze gwarną i pełną ruchu, która jest nieprzyjemnem sąsiedztwem. Dawniej były tu cztery okna, ale dwa kazałem zamurować.
— Idźmy dalej — rzekł d‘Artagnan.